Odźwierny z Bierutowic Odźwierny z Bierutowic
236
BLOG

Silny prezydent kluczem do silnego państwa

Odźwierny z Bierutowic Odźwierny z Bierutowic Polityka Obserwuj notkę 18

Pewna publicystka pisząca blog pod adresem opinie.nienachalne.salon24.pl/ obawia się, że przejęcie prezydentury przez Komorowskiego jest zagrożeniem dla demokracji. Wiele można zarzucić Platformie - i mówić o tym przez najbliższe trzy dni, ale oczywistym jest, że jeśli którakolwiek z przebywających w parlamencie partii ma autorytarne zapędy to jest to Prawo i Sprawiedliwość. Osobiście nie widzę w tym nic złego, jeżeli którykolwiek z polityków miałby zostać polskim Pinochetem to ja zapraszam i co więcej, chętnie pomogę z działaniach zbrojnych.

Część, bardziej przychylnych PiS-owi, tytułów prasowych jako główny argument przeciwko Komorowskiemu podaje właśnie zagrożenie dla demokracji. Pytanie tylko, czy rzeczywiście tak jest? Przypominam, że zwolennicy PiS-u (i nie tylko, bo Odźwierny i kilku jego kolegów z obsługi hotelowej również) protestowali przeciwko retoryce Kwaśniewskiego i Wałęsy, gdy ujadali w 2005 roku o widmie dyktatury braci. W wielu państwach partie mają pełnię władzy - chociażby w Stanach Zjednoczonych, gdzie w Kongresie dominuje Partia Demokratyczna, a w Białym Domu urzęduje Barack H. Obama. Osobiście spory pomiędzy prezydentem, a rządem (zwłaszcza Lechem Kaczyńskim, a Donaldem Tuskiem, choć były także niesnaski także między Kwaśniewskim, a Millerem) oceniam negatywnie. Trzeba przyznać, że przepychanki są bardzo nużące i irytujące, czemu winna jest nieudolna polska konstytucja.

Mimo to prezydent ma pewne uprawnienia, które z całą pewnością przydadzą się opozycji. Weto pozwoli PiS-owi (czy np. SLD) usunąć, w ich mniemaniu, szkodliwe ustawy. Prezydent może także aktywnie działać, czego zmarły w Smoleńsku Lech Kaczyński niestety nie czynił, wykorzystując przywilej inicjatywy ustawodawczej. Ponadto ktoś twardy jak głaz mógłby zawalczyć na arenie międzynarodowej o coś więcej niż bycie państwem Unii Europejskiej niemającym wiele do gadania. A prawda jest taka, że polityka zagraniczna w naszym kraju to pasmo klęsk. Najpierw wysyłamy do Iraku i Afganistanu wojska na tzw. "misję pokojową". Profity mają Stany Zjednoczone prowadzące kolejną wojnę i uważające się za jedynego arbitra mającego prawo wtykać nos (na spółkę ze swoimi kolegami z Tel-Awiwu) wszędzie, gdzie tylko chcą. My z kolei nie dostaliśmy nawet obietnicy zniesienia wiz - teoretycznie z powodu zbyt wysokiego wskaźnika odmów.  Innym razem premier Tusk zgadza się i akceptuje w pełni Traktat Lizboński w ogóle go nie czytając! To jest skandal na miarę światową, ale nikogo to nie interesuje. Szef rządu jednego z większych państw Europy środkowej mówi, że nie zapoznał się z treścią kluczowego dokumentu dyrygującego przebieg integracji unijnej i nie ma protestów! Podobno zainteresowana polityką jedna z recepcjonistek w moim miejscu zatrudnienia skomentowała to odważnie: "Nawet jakby przeczytał to nic by z tego nie zrozumiał". Ergo: zaoszczędził czas! Rozumiem, że to opasłe tomisko jest strasznie niezgrabne i mętne niczym "Mein Kampf", ale to absolutnie nie usprawiedliwia premiera!

Reasumując, Odźwiernemu marzy się prezydent twardy, bezkompromisowy, reprezentatywny i przede wszystkim dbający o interesy narodu. W obecnym ustroju jest to możliwe, choć na horyzoncie nie widzę nikogo takiego. Kaczyński jest owszem zdecydowany i ostry jak brzytwa, ale nie wiem czy wystarczająco odważny, aby porozmawiać z Obamą, czy Merkel jak partner, a nie posłuszny kundel z podwiniętym ogonem. Bo Fotyga, Kwaśniewski, czy L. Kaczyński takimi umiejętnościami nie dysponowali. Obecny minister spraw zagranicznych podobnie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka